Każde marzenie ma swoją cenę




Chciałam napisać mądry, kolejny motywujący post na swoim blogu. Odkąd zaczęłam go pisać obok fali szyderstw spłynęła na mnie potężna fala bardzo przyjaznych i motywujących słów. Od początku chciałam pisać entuzjastycznie, zachęcając do podejmowania działań w kierunku spełniania swoich marzeń.

Wiem, że czasem wystarczy naprawdę bardzo niewiele, żeby zmienić czyjś punkt widzenia i w konsekwencji bardzo znacząco odmienić jego życie. Trzy lata temu bardzo wyraźnie zaobserwowałam to u siebie i w tym miejscu chciałabym bardzo nisko  pokłonić się SportowemuLatu, jego założycielowi. „Masz piękne marzenia, po prostu zacznij je realizować” usłyszałam pewnego trudnego w tamtym momencie dla mnie wieczoru. To krótkie zdanie rozbrzmiało bardzo głośnio w mojej głowie i dało impuls do działania. Od tego czasu w moim życiu bardzo dużo się zmieniło, wiele udało mi się osiągnąć, wiele udało mi się zmienić. Zmieniłam przede wszystkim sposób myślenia. Absolutnie nie wyłącznie dzięki tej jednej krótkiej rozmowie, ale każda zmiana pociąga za sobą kolejną zmianę. Każdy najmniejszy nawet sukces dodaje nam pewności siebie i popycha do realizacji kolejnych zadań. Każde zrealizowane marzenie budzi odwagę do stawiania sobie poprzeczki coraz wyżej.

Dziś siedzę w przerwie obiadowej nad przepięknym, największym we Włoszech jeziorem. Rozkoszuję się cudownym zapachem wody, słucham śpiewu ptaków. Trzy tygodnie po rozpoczęciu pracy nad Gardą pisze kolejny post na swojego bloga, którego jeszcze w zeszłym roku nie miałam odwagi zacząć pisać.  Zdałam przyspieszoną sesje przed wylotem, pozamykałam większość spraw w Polsce. Została mi tylko obrona licencjatu po powrocie. Było bardzo stresująco, trudno.

Miało być już z górki. Nie jest. Robię to co kocham. Owszem. Kocham fitness, jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogę trzy lata teorii sportu przełożyć na praktykę. Kocham tańczyć, wszyscy chyba doskonale o tym wiedzą. Scenę też lubię. Fajnie jest na nią wrócić po kilku latach przerwy. Niesamowicie ekscytujące jest poznawanie ludzi z całej Europy, rozmowy w trzech językach, poznawanie opowieści turystów o ich wyprawach bardzo często po różnych częściach świata.

Ale dla człowieka, który przez ostatnie trzy lata obok studiów przeczytał ogrom literatury na temat zdrowego odżywiania, zdrowego stylu życia, higieny snu; który zakorzenił w swoim życiu bardzo głęboko pewne nawyki jest bardzo trudno się przystosować do nowego środowiska.  Wyobraź sobie, że przez wszystkie miesiące nauki wstajesz o 6 rano, wychodzisz biegać albo trenujesz jogę, jesz bardzo zdrowe i zbilansowane posiłki. Twoja dieta jest inna niż 95% społeczności. Odnajdujesz się w tych nawykach bardzo dobrze.

Później zmieniasz zupełnie środowisko. Animacja, pasta, kawa, pizza, treningi, tańce, tańce, tańce, późnym wieczorem show bądź próby zamiast relaksacji, nauki, czytania. Obiad, kolacja, codziennie- jedzenie zupełnie inne niż to, nad którym się pracowało przez 3 lata, żeby je zrównoważyć na diecie ściśle wegetariańskiej ( w Polsce głównie wegańskiej). Przychodzi taki dzień kiedy jestem zmęczona i myślę sobie- nie! Znowu gluten, znowu kazeina, znowu cukier. Chcę sałaty! Więcej sałaty. Wracasz na backstage i czujesz najbardziej znienawidzony przez Ciebie zapach- papierosy! Chcesz wstać wcześniej, żeby uprawiać jogę na plaży przed pracą, ale wiesz, że pięć godzin snu to dla Ciebie za mało. Myślisz sobie- tyle pracy włożyłam w zbudowanie siebie takiej jaka jestem, z tak wartościowymi nawykami- dlaczego teraz to burzę?

To wszystko jest właśnie ceną. Jest ceną jaką płaci się za marzenia. Chcesz mówić w trzech językach- wyjedź za granicę. Tylko pamiętaj- zapłacisz za to pewną cenę. Spotkasz ludzi, którzy ci powiedzą- pracujesz w naszym kraju- dlaczego nie mówisz w naszym języku? Miłe? Nie. Cena.  Chcesz zebrać doświadczenie w swoim fachu- znajdź pracę i praktykuj, ale pamiętaj to wymaga również dostosowania się- ceny. Kolejny dzień, kolejny trening- 30 kilka stopni. Chcesz poznać inną kulturę-wyjedź, rozmawiaj z innymi ludźmi, ale bądź świadomy, że to też może doprowadzić cię do przewartościowania pewnych spraw.

Mimo wszystko wierzę, że warto. Wierzę, że aktualnie podejmowane przeze mnie działania są kolejnym krokiem przybliżającym mnie do realizacji moich największych marzeń. Dokładnie to przeanalizowałam- wiem, że tak jest. Mam nadzieję, że wystarczy mi siły.


Może dzisiejszy wpis nie jest najoptymistyczniejszy, a raczej przechyla szalę w drugim kierunku. Chcę Wam tylko uświadomić, moi kochani czytelnicy, że ja też nie zawsze jest twardą kobietą maratończykiem. Potrzebuję swoje przemyśleć i czasem jest mi naprawdę trudno. I myślę dziś sobie, że jeśli nie jesteśmy gotowi zapłacić wysokiej ceny- może czasem warto zwolnić. 

Komentarze

  1. Masz w sobie dużo więcej niż inni. Dlatego jesteś tam gdzie jesteś. Mam nadzieję, że o tym doskonale wiesz, bo świadomość swojej siły to też supermoc, która buduje (lub w sumie jest filarem) odwagę do dalszych wyzwań. Madziu, kłaniam się nisko, trzymam mocno kciuki za kolejne odważne decyzje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzialenko! Bardzo dziękuję za te piękne słowa! Ściskam Cię bardzo mocno i życzę wszystkiego dobrego! Masz sto procent racji w tym, co piszesz. Buzia!

      Usuń

Prześlij komentarz